Jak PiS „wydudkał” Kościół Katolicki


Słowo „wydudkał” w słownikach języka polskiego ma wiele synonimów typu: wpuścić kogoś w maliny, wykołować, wymanewrować, zwieść, wywieść w pole, złudzić i tym podobne. Uważny czytelnik może znaleźć pełną gamę tych synonimów chociażby w Internecie. Dla mniej dociekliwych czytelników pozwolę sobie zaznaczyć, że nie jest to felieton skierowany przeciwko wierze i religii, ale opisujący wielką, cyniczną manipulację wielomilionowym społeczeństwem, zaliczanym do cywilizowanych narodów w Europie Środkowej. Operatorami tej niewyobrażalnej wcześniej manipulacji była i jest partia polityczna Prawo i Sprawiedliwość oraz Kościół Katolicki. Wcześniej, niezbyt licząca się na arenie polityki partia PiS poszukiwała sojusznika, najlepiej posiadającego rozbudowane struktury oddziaływania na społeczeństwo oraz myśli przewodniej ideologii pozwalającej zdobyć i utrzymać bezwzględną władzę w Polsce. Zwrócono wtedy uwagę na religijność Polaków i postanowiono zagrać na tej nucie, czego naturalną konsekwencją było dogadanie się z hierarchią Kościoła. Hierarchia Kościoła z kolei chciała również ugrać swoje w postaci umocnienia roli w strukturach państwa poprzez również udział księży we wszystkich uroczystościach państwowych i samorządowych, do tej pory świeckich , dużych zasileń finansowych pod różnymi postaciami z funduszy publicznych, zwrotu ogromnych majątków i nieruchomości (niekoniecznie zgodnie z historycznymi prawami własności) oraz najważniejsze wyraźnego wzmocnienia swojego wpływu na prawodawstwo, działalność urzędów, politykę kadrową itp.

A gdzie w tym sojuszu Partii i Kościoła było miejsce na rolę i podmiotowość zwykłego obywatela? Ano żadne. Z punktu widzenia PiS milionowe tłumy obywateli istnieją tylko po to, aby otumanione propagandą państwową i kościelną zagłosowały od czasu do czasu na jedynie słuszną Partię i pozwalały jej rządzić absolutystycznie. Dla Kościoła te tłumy obywateli miały być, w wielu przypadkach, jedynie owieczkami do strzyżenia, a nie partnerami w Kościele Powszechnym, w rozumieniu decyzji II Soboru Watykańskiego.

I się zaczęło. Jednym z pierwszych zabiegów propagandowych stał się udział najwyższych urzędników państwowych rodem z pnia PiS w uroczystościach kościelnych, oczywiście transmitowanych przez telewizję państwową (również opanowaną przez funkcjonariuszy jedynie słusznej Partii) oraz Radio z Torunia ( z dotychczasowymi dotacjami państwowymi dla ojca Dyrektora w postaci 240 milionów złotych). Te demonstracje religijności miały uświadomić milionom ludzi, że ludzie nowej władzy chcą dla narodu jak najlepiej, są bez skazy i grzechu, emanują uczciwością, przestrzeganiem zasad Dekalogu, życzliwością do wszystkich obywateli itp. I wielu praktykujących katolików w to uwierzyło. Przecież przekaz ten był autoryzowany autorytetem Kościoła. A że była i jest to mistyfikacja dla plebsu, że elity te kłamią, łamią prawa i konstytucję, rozsiewają nienawiść, urządzają finansowo siebie i rodziny na posadach państwowych, kreują na wysokie stołki ludzi niekompetentnych, ale swoich, łamią nie tylko prawo, ale również zasady zwykłej, ludzkiej przyzwoitości wiedzą również hierarchowie Kościoła katolickiego – i co, i nic! A przecież w Ewangelii wg. Świętego Mateusza napisano „…. Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami…”. W innym zaś akapicie tejże Ewangelii zapisano „ …strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca naszego, który jest w niebie….”. Takich ludzi, każdy ksiądz przestrzegający Ewangelii powinien wygonić ze Świątyni, tak jak zrobił to Jezus z przekupniami. Dlaczego jednak nie robią tego? Bardzo sugestywnie, w formie literackiej, ujął to Mirosław Litke w piosence rozpowszechnianej w Internecie „Przyjdzie kryska na Matyska” we fragmencie tekstu „ ….. przyjdzie kryska na biskupów ……. zamiast chronić swe owieczki, z wilkiem się zmówili….”.

Teraz Kościół dla PiS w niczym nie jest potrzebny. Za jego pomocą i ideologiczną propagandą zdobyli państwo polskie i władzę w nim i nie muszą się z nim już liczyć. Opanowali nową technikę kupowania sobie głosów wyborczych w postaci łapówek, czyli transferów pieniędzy z kasy publicznej. To co na tym sojuszu zyskał lub stracił Kościół? W kręgach światłych katolików coraz częściej mówi się, że już dawno przestał być Kościołem Powszechnym, a stał się kościołem PiS. Jest to potężny cios wizerunkowy skutkujący coraz szybszym odchodzeniem wiernych. Drugim jest bezpowrotne chyba utracenie autorytetu wypowiadania się w sprawach ogólnospołecznych. I trzecim utrata zaufania społecznego jako arbitra do poszukiwania kompromisu pomiędzy sporami stron politycznych, dotyczących spraw ważnych dla obywateli. Typowym przykładem demonstracyjnego lekceważenia głosu Kościoła przez PiS było zignorowanie nawoływania Episkopatu sprzed 10 maja tego roku o przygotowanie w pełni demokratycznej i uczciwej formy wyborów prezydenckich. W krótkim felietonie starałem się wykazać, że Kościół katolicki, jednocząc się z PiS oraz wydatnie pomagając mu zdobyciu i utrzymaniu władzy, został przez partnera „wydudkany”.


Dr Andrzej Krowiak

Jak PiS „wydudkał” Kościół